Jack był łowcą. Można by rzec - łowcą... dość niepospolitej zwierzyny. Ktoś płacił mu bardzo dobrze za każdą sztukę, ale tym razem zadanie było nietypowe - miał zdobyć niezwykły przedmiot. I to tak, by właściciele nie zauważyli zniknięcia. Jack nie przepadał za słowem ,,kradzież". W dodatku rzecz znajdowała się w szczególnym miejscu. Zleceniodawca zapewnił swą pomoc, ale Crow i tak zażądał astronomicznej sumy. Głos w słuchawce nawet nie zadrżał - zapłaci, ile trzeba. Jak zawsze.
- Ile mam czasu? - zapytał Jack.
- Całe lato - usłyszał.
- Kiedy otrzymam pomoc?
- Już niedługo. A, i jeszcze jedno. Chcę, żebyś najpierw wykonał inne zlecenie... To, co zawsze. To osobista przysługa.
Jack Crow przytaknął, następnie sięgnął po notes.
- o kogo chodzi tym razem? - zapytał z piórem w ręku.
Ktoś po drugiej stronie odpowiedział i odłożył słuchawkę.
Jack przyjrzał się starannie wykaligrafowanym literom:
Laila Winter
Podkreślił nazwisko podwójną kreską i spojrzał na kominek. ,,To będzie wyjątkowo łatwe zadanie" - pomyślał.
------------------------------------------------------------------------------------
I co o tym myślicie? Ten prolog was zaciekawił? ;) Ja uwielbiam tę książkę i dlatego podjęłam się tego, żeby ją przepisać. :D Pierwszy rozdział postaram się dodać w poniedziałek (mimo kary). ;) Mam nadzieję, że ktoś tu będzie zaglądał.^^